Wielu z nas (o ile nie każdy) wręcz uwielbia oglądać seriale, zastanawialiście się może dlaczego tak jest? Co takiego jest w serialach, co nas do nich aż tak przyciąga?

Otóż seriale są trochę jak góra lodowa – widać tylko jej szczyt, natomiast jej większa część jest ukryta pod wodą. Tym widocznym dla nas szczytem jest oczywista funkcja seriali – dostarczanie rozrywki, natomiast ta niewidoczna na początku część, jest nieco bardziej złożona i skomplikowana, wkracza bardzo mocno w strefę psychologii.

Zacznijmy od oczywistych aspektów. Wiadomo, że seriale dostarczają przeciętnemu człowiekowi wiele rozrywki (bądź wiedzy). Dla niektórych seriale to jednak za mało i w celu wzrostu adrenaliny odwiedzają nawet casino online.

Seriale oglądamy dla zabicia czasu, kiedy nam się nudzi, kiedy chcemy odpocząć czy po prostu przyjemnie spędzić czas. Z seriali się również uczymy, i to nie tylko z tych typowo naukowych produkcji, ale również z komediowych czy z każdego innego gatunku.

Wynosimy z nich (świadomie bądź nie) wiele treści życia codziennego, zachowań, upodobań czy też sporo wiedzy (kto z nas nie uważa się za detektywa amatora po obejrzeniu chociażby Sherlocka Holmes’a?). To wszystko wiadomo, wiemy o tym bardziej lub mniej, ale generalnie – wiemy o tym.

Co jednak z tą górą lodową i jej niewidoczną częścią? Otóż seriale mają również znacznie głębszą funkcję, której nie zauważamy, a która szczególnie nas do siebie przyciąga.

Najdłuższe seriale, których już nie ma.

W porównaniu do seriali, nasze życia wydaje się być nudne i to jest właśnie ten podstawowy aspekt, którego nie zauważamy lub po prostu – nie chcemy zauważać. Oglądając seriale często utożsamiamy siebie samego z którymś z bohaterów, wchodzimy w jego rolę, zastanawiamy się co my byśmy zrobili będąc na jego miejscu. Nadaje to naszemu życiu taką dodatkową „warstwę”.

Można to porównać do okularów. Dzięki okularom widzimy świat inaczej, ta samo z każdym kolejnym obejrzanym serialem dodajemy swoim okularom dodatkowe szkło, które zmienia nieco postrzeganie naszego własnego życia. Niefortunne porównanie? Być może ciężko jest zrozumieć, co tym samym chcę przekazać, jednak mam jeszcze jedną propozycję.

Wyobraźmy sobie, że seriale nie istnieją. Co teraz? Nagle życie straciło barwy? Wydaje się być szare i… zwykłe? No właśnie. Porzuciliśmy nagle nasze okulary i zaczęliśmy postrzegać nasze życie… po prostu naszym życiem. Stało się nudne, oczywiste, przewidywalne. Czy to źle? Każdy sam może odpowiedzieć sobie na to pytanie. Nie mówię, że serialowe okulary nadają sensu naszemu życiu, absolutnie! Bez seriali potrafilibyśmy się obyć, ale stracilibyśmy wtedy dość wiele.

No dobrze, ale czy tego samego nie można powiedzieć o filmach? Po części tak, jednak przeciętny film trwa tylko krótką chwilę w porównaniu do przeciętnego serialu. Oznacza to, że przy serialu bardziej przyzwyczajamy się do bohaterów, do jego świata i do naszych okularów. Film natomiast jest tylko jak jednorazowa soczewka, którą wkładamy rano, a wieczorem wyrzucamy do kosza – był, ale minął szybko.